wtorek, 16 czerwca 2015

Kiedy ateista się modli

Zły czas nadszedł. To się dzieje i nic zrobić nie możesz. Jednak próbujesz. Chcesz odepchnąć rozum. Pragniesz przestać myśleć rozsądnie. Chcesz zapomnieć co wiesz. Nie chcesz słyszeć, widzieć tego, co naprawdę jest.

Nie wierzysz w Boga. Świat tłumaczysz doświadczeniem, wiedzą.

Pomimo wyrzucasz szkiełko i oko. Rozważasz, że może, że gdyby, że nikt nie wie wszystkiego. Przecież czasem zdarzają się rzeczy niezwykłe.

Powoli. Okrutnie powoli. Nieodwracalnie. Umiera Twój przyjaciel. Wiesz to...

Modlisz się. Modlisz się żarliwie żeby nie umarł. Modlisz się by poczuł się lepiej. Modlisz się by nie cierpiał. Obiecujesz "temu", że jeśli Tobie pomoże, to naprawdę zrobisz wiele. Zaklinasz żeby "ten" ruszył tyłek i pokazał swoje moce. Bo czas ucieka. Bo trzeba. Bo prosisz.

Twój przyjaciel umiera. Znowu się modlisz... Żebyś dał radę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz