"W balecie nie ma półśrodków, pół drogi, pół poświęcenia, Jest wszystko, albo nic" (Lekcja tańca, K. Krenz).
Masz lat 5. Marzysz by zostać baletnicą. Zapisują Ciebie na zajęcia z rytmiki. Jeśli wytrwasz może pomyślą o balecie. Radość wielka.
Kupują okropne, różowe spodenki frotte (czasy takie, innych nie było cud, że w ogóle jakieś były) i do tego, wymagane na zajęciach, getry za kolano. Czerwone. Róż i czerwień... Zgwałcone poczucie estetyki nie zabija chęci nauki.
Na zajęciach zamiast tańczyć każą śpiewać piosenkę o żabach. Z idiotycznym refrenem "re re kum kum, re re, kum kum". Chęci słabną. Optymistycznie zakładasz pomyłkę sali, grupy, zajęć.
Czwartek, tydzień później. Zamiast tańczyć rysujesz bociany. Refren ten sam: "re re kum kum, re re, kum kum". Nie wytrzymujesz. Uciekasz. Po raz pierwszy słyszysz, że nie wiesz czego chcesz.
Nigdy nie mów pięciolatce, że nie wie, czego chce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz