piątek, 11 lipca 2014

Malkontenctwo

Przecież wszyscy walczymy. Cały czas o coś, w imię czegoś, by przetrwać. To zasługuje na uwagę,a nagroda byłaby wskazana. Profilaktycznie. A tu dupa. Nie jestem lekarzem ratującym życie, naukowcem ani choćby nauczycielem. I w zasadzie nic po sobie nie zostawię. Pożytecznego.

Znam wielu ludzi. Żaden z nich nie zna mnie. Nie daję się poznać może? Nic bardziej mylnego. Czy ludzi interesują wyłącznie oni sami? Czy widzą coś poza czubkiem własnego nosa? Czy może tak jak ja plują frustracją

Jest tyle rzeczy z etykietką „chciałabym” w mojej głowie. Idiotycznie samą siebie do tego chcenia ograniczam, jakby realizacja miała wszystko zepsuć. Nie mogę się tego pozbyć. Nie widzę celu. Tego głównego celu. Nie chcę też zostać robocikiem. Mechaniczną marionetką (czy marionetka może być mechaniczna, czy może jest tylko na sznureczki) wydzierającą codziennie swój rzeczywistości kawałek, ochłapik.

Masz ten ochłapik na talerzu dnia i jakbyś się doń nie szczerzył, humor się nie poprawia. Czy to jest malkontenctwo? Czy nazywanie rzeczy, odczuć jakimi są? Bez koloryzowania. Podkolorowana rzeczywistość staje się groteską. Może jednak ułatwia życie. Nie wiem. Nie dobrnęłam jeszcze tam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz