poniedziałek, 14 marca 2016

Pan z książki

Metro. Gwar. Tłum. Siadam. Naprzeciwko subtelny starszy pan. Znoszone, perfekcyjnie wyprasowane ubranie. Melonik. Skórzane rękawiczki. W dłoniach szary papier a pod papierem kwiaty. Chyba. Idealny starszy Pan z książki.

Jest południe. Pan z książki ma szczęście, siedzi. Niełatwo usiąść w metrze o tej porze. Jest szczupły. Nie zajmuje wiele miejsca. Obok ulokował się młody mężczyzna. Nogi rozsunął mocno, jakby szykował się do szpagatu. Rozpycha się, łokieć wbija pod żebra sąsiada. Pan z książki usiłuje zachować dystans, ale kończy mu się przestrzeń. Mam ochotę puknąć rozpychającego się palcem między oczy.

Jest duszno. Pan z książki oddycha ciężko. Przedzierająca się do wyjścia kobieta nadeptuje mu na stopę. Nawet tego nie zauważa. Czy tylko ja widzę Pana z książki?

Uśmiecham się do niego. Zdziwiony unosi brwi, ale odpowiada uśmiechem. Pięknym, czystym, szczerym.

Pociąg zbliża się do kolejnej stacji. Pan z książki z troską wygładza szary papier. Podnosi się z trudem.

Chciałabym żeby jakiś dżentelmen chciał kupić kwiaty, wyprasować uważnie ubranie, ogolić się drżącą od parkinsona ręką. Dla osiemdziesięcioletniej mnie. Bardzo.

Pan z książki istnieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz