sobota, 16 kwietnia 2016

Storczyk

Mam sąsiada. Bardzo go lubię. Sąsiad trzy lata temu stracił żonę. Na klatce schodowej żona miała kwiaty. Różne. Kiedy umarła czasem zapominał je podlać. Podlewałam ja.

Kiedyś, jadąc na wakacje, poprosił żebym pamiętała kwiatach. Zaznaczył, że zależy mu tylko na storczyku. Pamiętałam, jak jego żona dbała o ten kwiat. Kwitł jak oszalały. Co chwila. Wszystkie moje storczyki miały żywot krótki. Nie kwitły mimo starań. Nie lubiły mnie. Przeraziła mnie sąsiedzka prośba. Różne rzeczy wyczyniałam, żeby zadaniu sprostać. Mówiłam do storczyka. Ba, tyrady wygłaszałam. Opowiadałam o czytanej właśnie książce.* Głaskałam. Chuchałam i dmuchałam. A ten nic. Uparciuch. Trzymał się dzielnie ale pąków jakoś nie było. Takie tam liście z patykami osadzone w korze. Dramat.

Dwa dni przed planowanym powrotem sąsiada i dzień przed moimi urodzinami obsypał się kwieciem. Szczęśliwa byłam wielce. Passa zła minęła. Sąsiad kontent.

Storczyk trzymał fason. Gdy sąsiad zapominał. Ja pamiętałam. Podlewałam.

Widywałam sąsiada dość często. Kurtuazyjny ale małomówny Pan. Bardzo zdystansowany. Nie wchodziliśmy sobie w drogę. Lubiliśmy się bez zbytecznego okazywania tej sympatii. Zawsze miałam wrażenie, że po stokroć woli rozmowy z Lubym niż ze mną. Gdy do mnie mówił nawet na mnie nie patrzył. Trochę było mi z tego powodu przykro. Pomimo, czułam, że mnie lubi. Ja lubiłam zapach jego wody kolońskiej. Zawsze wiedziałam kiedy wychodził lub wracał. Po zapachu. Lubiłam też tę jego nienachalność.

Nagle zniknął. Początkowo sądziłam, że zwyczajnie wyjechał i zapomniał przypomnieć mi o kwiatach. Bardzo to było do niego niepodobne, ale wolałam się łudzić. Kiedy minął miesiąc zaczęłam się martwić na dobre. Nie miałam jego numeru telefonu. Czasem widywałam jego córkę. Nie znałyśmy się. Z widzenia tylko. Głupio było pytać. Przez chwilę pomyślałam,że może umarł. Jednak dozorca nic nie wiedział, a on wie takie rzeczy... Żadna śmierć mu nie umknie.

Minęło ponad pół roku. Sąsiad wrócił. Poruszał się z trudem. Mówił, ale głosu nie było słychać. Wyraźnie był tą swoją nagłą niedołężnością bardzo zawstydzony. Wylew zabrał mu mowę, ale na widok kwitnącego storczyka jego oczy zmieniły wyraz i drżącą ręką ujął moją i pocałował. Do dziś podlewam jego kwiaty. Storczyk nadal kwitnie w moje urodziny.

* "O rewolucji"; Hannah Arendt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz