czwartek, 9 lutego 2017

TY równa się...

To, co przed Tobą.
To, co przed Twoim samostanowieniem.
To, co bierzesz od innych.
+
To, z czym eksperymentujesz.
To, do czego wracasz.
To, czego nie możesz zostawić.
To, czego nie chcesz zostawić.
To, co zostaje jest Twoje. Bardziej lub mniej.
Przez Ciebie wybrane.
Własne.
 

piątek, 8 lipca 2016

Kobiety kres

Są takie dni, gdy kobiecie chce się płakać. Bo tak. Bo nie wiadomo czemu. I nie chodzi o stan tuż przed, tuż po albo w trakcie. PMS lub ciąży. Są takie dni kiedy najsilniejsza z kobiet płacze. Jawnie lub w duchu. Publicznie - na filmie, jak bóbr. W samotności - połykając łzy. Za dnia w toalecie, bo dzień i schować gdzieś się trzeba. W nocy przed tv, tłumacząc sobie na przekór,że to film ckliwy, muzyka liryczna, to księżyca pełnia - gdy żadne z powyższych nie występuje. Czasem powód jest tak głęboko w nas, że albo go nie rozumiemy albo rozumiemy doskonale lecz zbyt mocno uwiera.

Czasem odwaga, siła i hart ducha przestają wystarczać. Nie są w stanie przesłonić kresu. Nawet niezłomność bywa złomna. Przestajemy wierzyć w siebie. Gdy dorośniemy pewnością siebie chwiejemy sami. U mnie to uczucie bezsiły, bezwładu, "bezniczego" pojawia się, gdy górę bierze strach. Przed następnym krokiem. Przed zaufaniem sobie. Przed sobą, swoją emocją, myślą. Strach przed końcem lub początkiem. Strach tak wielki,że próbowanie czegokolwiek wydaje się nazbyt karkołomne. Strach przed brakiem możliwości, znajomości narzędzi do walki. Gdy ogrom rzeczy, które musisz zwalczyć zabija odwagę. Przywieram do szkieletu własnych ograniczeń. Czekam.

sobota, 16 kwietnia 2016

Storczyk

Mam sąsiada. Bardzo go lubię. Sąsiad trzy lata temu stracił żonę. Na klatce schodowej żona miała kwiaty. Różne. Kiedy umarła czasem zapominał je podlać. Podlewałam ja.

Kiedyś, jadąc na wakacje, poprosił żebym pamiętała kwiatach. Zaznaczył, że zależy mu tylko na storczyku. Pamiętałam, jak jego żona dbała o ten kwiat. Kwitł jak oszalały. Co chwila. Wszystkie moje storczyki miały żywot krótki. Nie kwitły mimo starań. Nie lubiły mnie. Przeraziła mnie sąsiedzka prośba. Różne rzeczy wyczyniałam, żeby zadaniu sprostać. Mówiłam do storczyka. Ba, tyrady wygłaszałam. Opowiadałam o czytanej właśnie książce.* Głaskałam. Chuchałam i dmuchałam. A ten nic. Uparciuch. Trzymał się dzielnie ale pąków jakoś nie było. Takie tam liście z patykami osadzone w korze. Dramat.

Dwa dni przed planowanym powrotem sąsiada i dzień przed moimi urodzinami obsypał się kwieciem. Szczęśliwa byłam wielce. Passa zła minęła. Sąsiad kontent.

Storczyk trzymał fason. Gdy sąsiad zapominał. Ja pamiętałam. Podlewałam.

Widywałam sąsiada dość często. Kurtuazyjny ale małomówny Pan. Bardzo zdystansowany. Nie wchodziliśmy sobie w drogę. Lubiliśmy się bez zbytecznego okazywania tej sympatii. Zawsze miałam wrażenie, że po stokroć woli rozmowy z Lubym niż ze mną. Gdy do mnie mówił nawet na mnie nie patrzył. Trochę było mi z tego powodu przykro. Pomimo, czułam, że mnie lubi. Ja lubiłam zapach jego wody kolońskiej. Zawsze wiedziałam kiedy wychodził lub wracał. Po zapachu. Lubiłam też tę jego nienachalność.

Nagle zniknął. Początkowo sądziłam, że zwyczajnie wyjechał i zapomniał przypomnieć mi o kwiatach. Bardzo to było do niego niepodobne, ale wolałam się łudzić. Kiedy minął miesiąc zaczęłam się martwić na dobre. Nie miałam jego numeru telefonu. Czasem widywałam jego córkę. Nie znałyśmy się. Z widzenia tylko. Głupio było pytać. Przez chwilę pomyślałam,że może umarł. Jednak dozorca nic nie wiedział, a on wie takie rzeczy... Żadna śmierć mu nie umknie.

Minęło ponad pół roku. Sąsiad wrócił. Poruszał się z trudem. Mówił, ale głosu nie było słychać. Wyraźnie był tą swoją nagłą niedołężnością bardzo zawstydzony. Wylew zabrał mu mowę, ale na widok kwitnącego storczyka jego oczy zmieniły wyraz i drżącą ręką ujął moją i pocałował. Do dziś podlewam jego kwiaty. Storczyk nadal kwitnie w moje urodziny.

* "O rewolucji"; Hannah Arendt.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Pytania

Mija rok i masz wrażenie, że osiągnięcia są znikome. Chyba,że minimalistycznie przyjąć za sukces dotrwanie do roku następnego. Następnego umownego interwału. Takie myślenie można usprawiedliwić u schyłku życia lecz co, gdy tyczy osoby w życia kwiecie?

Dlaczego nie umiesz się zmotywować do działania?
Nie chcieć można z lenistwa lub nadmiaru. Gorzej jeśli się chce a z zatwardziałych posad tyłka ruszyć nie można. Nie sposób. Nie można, dlaczego? Pytania i pytania. Gdyby tak łatwo było znajdować odpowiedzi jak pytać. Banał?

Jeśli niczego przed sobą nie ukrywasz. Starasz się przyglądać się sobie ze względnym obiektywizmem i świadomością a mimo to nie znasz odpowiedzi na własne pytania, to co? Znów pytanie.
Czy to nie ironia, że ćwiczony w komunikacji umysł nie potrafi użyć tej kompetencji w odniesieniu do siebie?

Myślisz, myślisz, czytasz, szukasz odpowiedzi... Klops. Nie znajdujesz. Może nie doceniasz wpływu socjalizacji. Nie bierzesz pod uwagę warunków geo-klimatycznych. Relacje rodzinne spychasz gdzieś w odmęty. Wydarzenia, wypadki, wybryki zapominasz. Zapominasz, zapominasz. Zapominasz.

Co Tobą powoduje? Co powoduje mną? Mechanizmy, wartości, zasady, światopogląd, sobiepogląd. Nie umiesz wytłumaczyć. Stoisz w miejscu. Ja też stoję. Pustką oblana...
Matko, może czekamy na cud? Na mocy odkrycie. Niby idiotyczne. Po co jednak byłoby bezzasadnie czekać zamiast iść dalej. Jest jeden minus tej teorii. Ja nie widziałam cudu.

Dlaczego czekam? Dlaczego czekasz Ty? Na co czekamy? Na cud - uparta mantra. Koło się zamyka. Błędne koło. Kolejne koło.

Co zatem zrobić? Kopnąć siebie tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę i zabrać się do roboty zanim życie skopie pierwsze. Jak grządkę. Życie lubi kopać mocno. Potem ciężko się pozbierać. To dobra motywacja. Wreszcie jakaś konstruktywna myśl. Uczepmy się jej.

wtorek, 22 marca 2016

Strach

Są takie chwile w życiu, z którymi nie wiadomo co począć. Kiedy myśleć nie jesteś w stanie. Nie wiesz co czujesz. Działasz machinalnie. Mierzysz się sam ze sobą.

Są takie chwile w życiu, które sprawiają, że krew w żyłach zamiera ze strachu. I z takim strachem musisz sobie poradzić sam. Nikt nie może Tobie pomóc.

Są takie chwile, gdy chcesz wyć, płakać, krzyczeć a najbardziej przyspieszyć czas. Są takie chwile, kiedy paniczny strach o najbliższych odbiera rozum. Są takie chwile, o których myślisz: nie zniosę. A jednak, na przekór całemu światu i sobie, jesteś.

Choćbyś był silny niczym tur, choćbyś miał w sobie pokłady mocy niezmierzone w obliczu takiego strachu stajesz się bezbronny, bezsilny, nagi. Możesz tylko czekać.

Kiedy rzeczywistość rozwiązuje sprawy za Ciebie zaczynasz uporczywie myśleć: co by było gdyby. Im szybciej zrozumiesz, że to absolutnie nieistotne, że co miało się stać dokonało się, tym lepiej dla Ciebie. Inaczej utoniesz w bezkresnym smutku, wyrzutach sumienia, bólu, rozpaczy.

Pamiętaj, trwasz dalej i świat trwa dalej. Nie na wszystko masz wpływ - niestety - ale jedno wiem, tylko od Ciebie zależy, czy wybierzesz życie, czy przetrwanie. Zdradzę Tobie,że przetrwanie to bardzo marny sposób na życie.

poniedziałek, 14 marca 2016

Pan z książki

Metro. Gwar. Tłum. Siadam. Naprzeciwko subtelny starszy pan. Znoszone, perfekcyjnie wyprasowane ubranie. Melonik. Skórzane rękawiczki. W dłoniach szary papier a pod papierem kwiaty. Chyba. Idealny starszy Pan z książki.

Jest południe. Pan z książki ma szczęście, siedzi. Niełatwo usiąść w metrze o tej porze. Jest szczupły. Nie zajmuje wiele miejsca. Obok ulokował się młody mężczyzna. Nogi rozsunął mocno, jakby szykował się do szpagatu. Rozpycha się, łokieć wbija pod żebra sąsiada. Pan z książki usiłuje zachować dystans, ale kończy mu się przestrzeń. Mam ochotę puknąć rozpychającego się palcem między oczy.

Jest duszno. Pan z książki oddycha ciężko. Przedzierająca się do wyjścia kobieta nadeptuje mu na stopę. Nawet tego nie zauważa. Czy tylko ja widzę Pana z książki?

Uśmiecham się do niego. Zdziwiony unosi brwi, ale odpowiada uśmiechem. Pięknym, czystym, szczerym.

Pociąg zbliża się do kolejnej stacji. Pan z książki z troską wygładza szary papier. Podnosi się z trudem.

Chciałabym żeby jakiś dżentelmen chciał kupić kwiaty, wyprasować uważnie ubranie, ogolić się drżącą od parkinsona ręką. Dla osiemdziesięcioletniej mnie. Bardzo.

Pan z książki istnieje.

poniedziałek, 7 marca 2016

Swoją wiarą być

Skąd się bierze licha samoocena? Wiary w siebie niedobór. Przekonanie,że za mało "odpowiednich" nas w nas. Skąd sztywność paraliżująca. Płochliwość dziwaczna. Strach przed pokazaniem siebie. Myśli swoich. To nurtuje.

Skąd?
Z braku wiary;-). Ze wspomnień złych. Z perfekcjonizmu. Z miłości braku lub nadmiaru. Z permanentnego szukania lepszej wersji. Z wrażliwości ponad miarę. Z braku wsparcia w dzieciństwie, dorosłości lub wsparcia w ogóle.

Przeczytać można milion zdań na ten temat. Czy to coś da? Nie sądzę. Możliwości jest mnóstwo. Ciężko wybrać właściwe. Diagnozę sobie postawić - bez znieczulenia, bez wybielania - najtrudniej.

Co robić? Zastanów się, co z Tobą wyczynia ten brak, niedobór, defekt, skaza, rysa, niedogodność, feler, cecha. Zastanów się na zimno.

Nie dręcz siebie. Wyłącz sadomasochistyczne upajanie się własnym niedołęstwem, to droga donikąd. Znikąd donikąd.

Stań w opozycji. Przejdź do kontrataku. Przeciwdziałaj.

Swoją wiarą bądź.

Luty 2015r. Bruno Ramos Lara